sobota, 11 października 2014

Rozdział 3


Witam!
Tutaj znowu ja.
No bo któżby inny?
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, iż tak długo to trwało.
Teraz energia i wena mnie rozpiera.
Ale wcześniej było z tym słabo.
Mam wielką prośbę o zostawienie komentarza z opinią.
Albo chociażby wyrazem aprobaty czy dezaprobaty.
To jest dla mnie bardzo cenne.
Mam nadzieję, że rozdział nie rozczaruje.
A raczej zachęci do czytania.
Boże, przynudzam już...
No nic to,
Miłego czytania!
======================================================================
Siedziałam przy stoliku z kubkiem kawy. Piłam ją powoli, rozmyślając nad tym, co takiego ja zrobiłam. Wczorajszy wieczór był.. dziwny. Jednak przynajmniej mogłam zostać tutaj na dłużej.
-John, mówię ci, że to niedobry pomysł. - prychnął Sherlock, przechadzając się po salonie na bosaka.
Westchnęłam, przewracając oczami, a John przeszedł przez pokój, uważnie lustrując mnie spojrzeniem.
Wczorajsza historia zniechęciła ich obydwu. Głównie Johna. Ale w sumie nic dziwnego, w końcu spałam z Sherlockiem.
Dosłownie.
John usadowił się na fotelu na przeciwko Sherlocka i wziął łyka herbaty.
Patrzył na niego jakoś tak... nieufnie. Jakby bał się, że to jakiś dowcip, jakiś nędzny żart, że Sherlock naprawdę nie żyje.
Jednak John milczał, jeśli chodziło o tą kwestię.
Zauważyłam również, że się nie wyspał. Nie posłodził herbaty, a postawił sobie cukiernicę. Poza tym miał cienie pod oczami.
-Wiem, ale powinniśmy się jeszcze zastanowić. - mruknął cicho John, jakby niechętnie. - A ty, co sądzisz na ten temat?
Zwrócił się do mnie. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie, uważnie patrząc na jego zachowanie. Ubrał się dzisiaj zbyt elegancko, nie szedł do pracy, nie starałby się tak. Jako lekarz ważna była wygoda ubioru, a nie klasa. Zmarszczyłam nos lekko, wyczuwając lekki zapach wody kolońskiej... Włosy miał bardziej przygładzone, jednak cienie pod oczami pozostawały ciemne, a nawet ciemniejsze niż zwykle..
Idzie do terapeutki, padł wyrok.
Oczywiście, tej prawdziwej.
Uśmiechnęłam się kącikiem ust i przeszłam przez pokój, odstawiając kubek na stoliczek.
-Sądzę, że Sherlock nie ma racji. - śmiało oznajmiłam, na co sam Holmes prychnął.
Podniósł się z fotela i zrównał ze mną... A właściwie spojrzał z góry.
-Naprawdę? Zdoła pani nadążyć za mną na miejscu zbrodni?
Nie odpowiedziałam, tylko zmierzyłam go pewnym siebie wzrokiem. Detektyw, takie proste, acz niezwykłe.
-Czy naprawdę, Am....
 John chrząknął cicho, przerywając Sherlockowi, jakby próbował zwrócić na siebie uwagę.
-Sherlock, proszę ciebie, ci klienci już naciskali miliony razy, weź ją ze sobą. - powiedział błagalnym tonem. Wstał powoli i skierował się do kuchni.
Sherlock usiadł na fotelu, po jego ruchach widziałam, że się poddał
Podeszłam do wieszaka i sięgnęłam po swój płaszcz. Był on o wiele krótszy od płaszcza Sherlocka. I ogólnie inny - jaśniejszy, lekko zielony, z innego materiału. Ubrałam go szybko i zakaskałam rękawy, a Sherlock obdarzył mnie dziwnym spojrzeniem.
Zaskoczenie, zdumienie, zaintrygowanie, złość...? Trudno mi było określić.
John popatrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu musiał uznać to za zbyteczne, ponieważ się odwrócił i wyszedł.
Nawet nie pożegnał się z Sherlockiem...

                                                                      ***
-Sherlo...
-Nie pamiętam, żebyśmy przeszli na "ty" - warknął detektyw.
Spojrzałam na niego ukradkowo i udałam, iż wcale mnie nie obeszło to, co powiedział. Przeszłam przez pokój, patrząc na rozwalonego na kanapie mężczyznę.
Był ubrany w piżamę ( szara koszulka, granatowe spodnie oraz szlafrok ), nogi położył na zagłówku, a głowa zwisała mu z oparcia. Włosy opadały mu na czoło, ale najwyraźniej się tym nie przejął.
Jednak ja czułam dziwną ochotę, żeby je przygładzić i poprawić tak, aby nie zasłaniały mu oczu.
-Dzisiaj rano chciałeś na mnie powiedzieć "Amelia", ale John ci przerwał. - powiedziałam pewnie. Sherlock popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
Wstał i wyszedł z salonu. Uśmiechnęłam się do siebie i wkroczyłam na schody, wyciągając telefon.
Włączyłam przeglądarkę i wyszukałam strony internetowej Sherlocka Holmesa . Poszukałam odpowiednich spraw, przeczytałam kilka z nich i wybrałam tą najciekawszą. Sherlock, jak sam mówił, nudził się przy bzdurach.
Złapałam taksówkę, która podjechała na Baker Street akurat wtedy, gdy detektyw biegiem wyskoczył z mieszkania. Wpadł do pojazdu i szybko podał adres. Wsiadłam za nim, bardziej spokojnie i uśmiechnęłam się uspokajająco do kierowcy, ponieważ miał wystarszoną minę.
-Przeczytaj mi jeszcze raz treść prośby o rozwiązanie sprawy. - mruknął do mnie Sherlock w trakcie jazdy i wyjrzał przez okno.
Zerknęłam na niego, ale nie zauważyłam nic nowego, oprócz tego, że oparł podbródek o dłoń, przesunęłam palcem po ekranie i ujrzałam przyjętą sprawę.
- Panie Holmes, słyszałam z mężem, że jest pan świetnym detektywem, więc prosimy o pomoc. Policja już nie daje rady. Mówi, że moja córka sama uciekła, jednak...
-Wolniej.
Przewróciłam oczami.
-... Jednak my wiemy, że ona nie mogła sama uciec. Moja siedemnastoletnia córka została sama w domu, zamknięta, nie miała klucza. Gdy wróciliśmy z mężem, nie było jej w domu, zniknęła. Bez żadnej wiadomości. Prosimy o kontakt.
Skończyłam czytać, jak prosił Sherlock ( właściwie rozkazał ) wolniej, i położyłam rękę z telefonem na kolanach. Mężczyzna zaczął mruczeć coś niezrozumiale pod nosem, mrużąc oczy. Przytknął dwa złożone razem palce do skroni i ucisnął lekko.
-Chłopak.... Emm.... Maniak.... Bezbronna.... - Nabrał powietrza do płuc, jakby go olśniło. - PORWANIE.
To były jego ostatnie słowa, jakie usłyszałam, zanim otworzył drzwi od pojazdu i wyskoczył z niego. Miał szczęście, że akurat były czerwone światła.
-Sherlock! - syknęłam. - Gdzie ty...
Jednak nie odpowiedział mi nic. Widziałam tylko jego płaszcz trzepoczący na wietrze. Zmierzał do parku. Tylko po co?
Zmarszczyłam brwi i prędko za nim wyleciałam. Nie mogłam pozwolić na to, żebym nie brała udziału w sprawie. Zależało mi na tym... Dziwnie pociągało, czułam jak krew szybko pulsowała mi w żyłach na samą myśl o rozwiązaniu zagadki morderstwa...
Dotychczas opisywałam to tylko w swoich książkach, a przeżycie czegoś takiego naprawdę było jeszcze bardziej podniecające.
Serce waliło mocno, gdy czytałam sprawy. Różne problemy różnych ludzi. Interesujące, ale czasem całkowicie nudne.
Taksówkarz krzyknął za mną, ale ja nawet się za nim nie obejrzałam, w biegu wrzuciłam telefon do kieszeni i po chwili dogoniłam Sherlocka.
Zatrzymał się na środku parku i rozglądał się, przeskakując z nogi na nogę.
-Wyszukaj na jakimś portalu społecznościowym imię tej dziewczyny i zobacz, jak na imię jej chłopakowi. - polecił szybko.
Działałam naturalnie. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam to, co kazał.
-Robert Hallison.
Detektyw w ogóle nie zareagował na moje słowa, tylko zaczął iść dalej... Aby złapać taksówkę na drugim końcu parku.
Nie mogłam pojąć. Nie tylko tej głupoty, ale i jego samego.
Ale wkrótce miałam nadzieję się dowiedzieć, co takiego było w Sherlocku, że każdego fascynował.

                                                                         ***
- Co sądzisz? - To były pierwsze słowa Sherlocka skierowane do mnie, które nie były rozkazem, a pytaniem. Spojrzałam na niego znad ekranu telefonu.
Staliśmy w pokoju zaginionej. Sherlock szukał wskazówek.
Przez najbliższą godzinę przeszukiwałam internet w poszukiwaniu informacji na temat owej dziewczyny, rozmawiałam nawet z jej rodziną, podając się za pomocnicę Holmesa.
Możliwe, iż to usłyszał i po prostu nie zaprzeczył, albo nie usłyszał i żył w nieświadomości, iż kontaktowałam się z klientami.
Sądziłam jednak, że o tym wiedział. Przecież ich widział.
Ale na "dzień dobry" nie odpowiedział.
Zmarszczyłam brwi, podeszłam bliżej mężczyzny i spojrzałam na niego pytająco. Patrzył na rozmiętą pościel na łóżku.
-Na jaki temat? - zapytałam, chcąc aby rozwinął myśl.
-Co się stało, gdzie uciekła, jak uciekła i czemu uciekła. - mówił szybko. - Jeżeli w ogóle to zrobiła.
Zmarszczyłam brwi.
-Myślisz, że została porwana? - zapytałam. - Z zamkniętego domu?
Sherlock zrobił kółko wokół własnej osi, unosząc powoli ręce w górę. Obserwowałam go z ciekawością, wszystko, co robił było bardzo dziwne, ale podążałam wzrokiem tam, gdzie padło jego spojrzenie i zauważyłam kilka interesujących rzeczy.
Okno było zamknięte, ale niedokładnie. Widziałam rysy od paznokci na klamce. Dziewczyna musiała zamknąć je pospiesznie... Na przykład widząc kogoś za oknem.
"Albo po prostu było jej strasznie zimno", podpowiedziała druga część mojego mózgu.
Parsknęłam, a Sherlock spojrzał na mnie dziwnie, co zignorowałam.
Bez słowa, wypadłam z pokoju i ruszyłam na dół. Drzwi wejściowe miały rysy tam, gdzie był klucz. Wyglądały na niedawno zrobione, było ich aż w nadmiarze. Sherlock obserwował mnie bacznie, każdy mój krok, każdy ruch, czułam satysfakcję, że mi nie przerywa.
Fałdy na dywanie prowadziły bardziej w lewo na południowy - zachód, co mogło wskazywać na szarpaninę, zwykle oznacza jakiś konflikt... Dostrzegłam przezroczystą wazę z plasikowymi kulkami w środku. Dwie dostrzegłam również w kącie za taboretem, na którym owe naczynie stało.
Uśmiechnęłam się do siebie, po czym odwróciłam się do Sherlocka.
-Chłopak ją porwał. - orzekłam.
Sherlock kiwnął głową, ale był lekko zaskoczony.
-Zgadza się. - skwitował.
Wyciągnęłam telefon i odszukałam adresu chłopaka, zapamiętałam go, po czym wyszłam z domu. Sherlock z dziwnym wyrazem twarzy opuścił miejsce zbrodni po mnie.
   
                                                                      ***
Nim się obejrzałam, byliśmy przed domem podejrzanego. Sherlock zadzwonił po Lestrade'a, ale ten nie odbierał. Byliśmy skazani na mężczyznę, którego Sherlock określał mianem "idioty" . Niedługo po zadzwonieniu okazało się, że to Andreson.
-Sherlock, co ty znowu pieprzysz? - zapytał oburzony mężczyzna, na co detektyw tylko westchnął, jakby przerabiał to już miliony razy. Poprawił swój szalik, postawił do góry kołnież i odwrócił sie od niego.
-Po prostu go zaaresztuj. - powiedział, odchodząc w stronę domu.
Andreson na szczęście zaparkował, w sumie za moją poradą, radiowóz dalej od budynku, więc nikt nie mógł się domyślić, że policja tu przybyła. O ile Andresona można było nazwać policjantem. Za bystry to on nie był.
Poszłam za Sherlockiem, rozglądając się dookoła. Wciągnęłam zimne, wieczorne powietrze, rozkoszując się dziwnym, ale przyjemnym klimatem. Robiło się już ciemno, jednak kompletne ciemności zapadnął za około 5 godzin. Sherlock nacisnął klamkę bez zbędnych gierek.
Zamknięte.
Nic dziwnego, że się nie udało, ale nie martwiłam się, gdyż miałam sposób.
Uśmiechnęłam się zadowolona, że brałam udział w lekcjach otwierania drzwi bez klucza za pomocą drucików, co było bardzo przydatną umiejętnością. Popchnęłam Sherlocka lekko w bok, a on nabrał z zaskoczeniem powietrza do płuc.
-Przesuń się, mistrzu. - zaśmiałam się pod nosem, czując dziwny przypływ dobrego humoru.
Schyliłam się i, wyjąwszy z kieszeni drucik, kilkoma sprawnymi ruchami pozbyłam się przeszkody, jaką były drzwi.
Jedyne, co mi nie pasowało, to brak zapewnienia o bezpieczeństwie.
Przeklinałam się, że nie mam broni, żadnej chociaż kurtki kuloodpornej... Nie wiadomo, jakim typem psychopaty był ten chłopak, mógł mieć pistolet, to bardzo prawdpodobne.
Uchyliłam drzwi, a Sherlock patrzył na mnie z osłupieniem. Chyba pierwszy raz w życiu. Czułam napięcie, jednak ze spokojem wkorczyłam do środka.
A Sherlock za mną.
W mieszkaniu wydawało się być ciemniej niż na dworze, rolety były pozasuwane, okna zamknięte szczelnie... Do tego bardzo dziwnie tu pachniało - dużą ilością płynów dezynfekujących zmieszaną z waniliowymi świeczkami zapachowymi.
Przeszłam przez hol, z którym wszystko było w porządku, lecz gdy wkroczyłam wraz z Sherlockiem do salonu, ujrzeliśmy pobojowisko, a ja właśnie skupiłam się na tym bałaganie.... To był wielki błąd.
Chłopak porwanej był w tym pokoju. I... Jak zwykle miałam rację.
Przeszłam na środek pokoju, szukając wskazówek i śladów, gdy nagle...
-Stop! - usłyszałam głos Sherlocka w ostatniej chwili.
pif
Ale nie było paf.
Poczułam uścisk, okropny uścisk. Na początek to było dziwne. Jakby ktoś mi ciągle nabijał siniaka w tym samym miejscu, a on w sekundę znikał... Ale w końcu pocisk przedziurawił mięśnie. I wtedy zaczęło się piekło.
Nie usłyszałam nic, poza mnóstwem odgłosów wystrzałów.
Co jeśli Sherlock również oberwał kulką?
Co jeśli ja jeszcze raz zostałam trafiona?
Co jeśli....?

6 komentarzy:

  1. Osz ty!!! x.x czy ja będę tak mówiła przy każdym rozdziale? No jak można tak skończyć? No dobra. Kocham Cię i nie cierpię.
    Czyli spała z Sherlockiem. Aha. A John był zazdrosny, bo miałam wrażenie, że był tym rozdrażniony.
    Temu taksówkarzowi to nie zapłacili, nieładnie. Z taksówkarzami, jak wiadomo, trzeba ostrożnie.
    I wciąż podobają mi się umiejętności Amelii, tylko dlaczego, kryste, wlazła tam tak po prostu, skoro myślała wcześniej o tym, że on może mieć broń. Dlaczego.
    Mam nadzieję, że Holmes nie dostał, bo John dostanie kolejnych palpitacji serca i nie wiadomo, czego jeszcze, a ja bardzo kocham Johna i nie chcę tego.
    Także.
    Dziękuję za kolejny piękny rozdział, właczyłam laptopa i od razu weszłam na bloggera, jak widać było warto.
    Pisz dalej, niech Ci Weny nie brakuje.
    Rekinek 8)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuźwa, napisałam taaaaki komentarz i internet mi siadł ;-;
    Jeszcze raz....
    Dżimie, jesteś najlepsza!
    Spała z Sherlockiem, zazdro, John taki zły :3
    Mam nadzieję, że nic im nie będzie od tych kul, na pewno jakoś ładnie opiszesz, co czują i wgl.
    Dziękuję, za tego bloga, really <3
    Piknie, no piknie i tyle.
    Czyżby Sherl zapominał o Irene?
    Ach, i jeszcze Sherlock w szlafroku, nie dziwię się, że miała ochotę zagarnąć mu włosy :>
    No nie wiem co powiedzieć ;-;
    Morgause jak zawsze pierwsza ;-;
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak! Wiedziałam, że Sherlock przespał się z Amelią. :)
    Bardzo podoba mi się Twój blog.
    jsdnwoeinswoseiuoqwu *-*
    Świetnie udaje Ci się zachowanie stylu bycia Sherlocka i Johna. + Zdolności Amelii = OMG!!!
    Widać, że tryskasz weną. Oby tak dalej.
    Czekam na więcej. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDO CUDO CUDO!
    Ale kończyć w takim momencie? Jak możesz? ;-;
    Tak się zaczytałam, że prawie przegapiłam przystanek autobusowy, ale to szczegół.
    No piszesz zajekurwawychujtoplaśniczobiście, co ja się będę rozpisywać!
    Czekam z niecierpliwością na dalszą część! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj grabisz sobie dziecko, grabisz...
    JAK MOŻESZ KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?
    BYM CIĘ UDUSIŁA TERAZ GDYBYM MOGŁA. UDUSIŁA HAGIEM .___.
    Rozdział standardowo megazayebistyidealnyawww także ten, co tu więcej mówić!
    A poza tym... Sherlock z Amelią... no no... :3
    Chociaż i tak Johnlock moim życiem XD
    Ja cem więcej, więcej, więcej!
    Weny! :D
    -SH

    OdpowiedzUsuń
  6. Wychodzi na to,że ja będa tą, która na wszystko narzeka. Może to i lepiej, nauczysz się szybciej pisać, niż będziesz dostawać komentarze,które niczego się nie przyczepiają.
    Dialogi
    -Dialog zamyka się kropką wtedy, gdy narracja nie odnosi się do wypowiedzi bohatera.
    -Postawienie kropki po wypowiedzi narratora sprawia, że dalszy tekst rozpoczyna się wielką literą
    Czyli z dialogu"
    "-Co się stało, gdzie uciekła, jak uciekła i czemu uciekła. - mówił szybko."
    Powinna zniknąć kropka. Jeśli jednak kropka powinna być zastosowana, po kropce następuję wielka litera :) Wszystkie dialogi idą do poprawy i pamiętaj o tym pisząc następny rozdział
    * * *
    "Andreson na szczęście zaparkował, w sumie za moją poradą, radiowóz dalej od budynku, więc nikt nie mógł się domyślić, że policja tu przybyła"
    To zdanie jest strasznie źle zbudowane, aż się prosi o natychmiastową poprawę
    Przecinków ci wiele brakuje, co nadaje zdaniu bezsensowny szyk i niezrozumienie. Pilnuj tego, ciul,że niektórych brakuje, jednak niektóre są ważne.
    Zacznij pisać akapity, też ważny element. I w sumie to wszystko co napisałam w rozdziale 2
    Pomysł masz naprawdę dobry i nie kwestionuję tego. A po takich uwagach,naprawdę niebawem będziesz świetnie pisać

    ~Moriarty

    OdpowiedzUsuń