piątek, 26 września 2014

Rozdział 1


Witam.
To znowu ja.
Po przeczytaniu bardzo proszę o opisanie swoich uczuć w komentarzu.
Zwłaszcza wylewnie, uwielbiam wykrzykniki.
Miłego czytania.
Dżim!
======================================================================
                                                -Greg? Greg Lestrade? – wydusił. – Co ty tu robisz?

Jego twarz była tak zdumiona, że aż parsknęłam śmiechem. Jednak miał w oczach ból. Tak jakby ten mężczyzna przywrócił dobre wspomnienia, które sprawiały, że cierpi...
Mężczyzna, który przed chwilą wkroczył do pomieszczenia, obdarzył go przelotnym spojrzeniem. Uśmiechnął się, ale bez przekonania.
-Hej – mruknął tylko. – Przyszedłem po stare akta sprawy… Zostałem na nowo zatrudniony. Wiesz, zwolniono mnie z pracy po całej aferze z Sherlockiem…
Greg ostrożnie wymówił to imię, obserwując reakcję Johna, jakby ten miał mu za to przywalić w twarz. Jednak były żołnież stał wyprostowany, nagle jego twarz nic nie wyrażała.
Za to ręce miał zaciśnięte w pięści.
-Rozumiem.
Zrobił gwałtowny ruch, krocząc na środek pokoju. Pani Hudson podeszła za nim, układając jakieś papiery i podając je Gregowi.
Przez chwilę panowało lekkie zamieszanie, wpatrywałam się w nich, próbują wywnioskować coś przydatnego z ich zachowania.
                      Greg pakował dokumenty do teczki, doktor Watson grzebał zawzięcie, nie patrząc gdzie, a pani Hudson mu w tym nieporadnie „pomagała”, układając czasami jakąś zwaloną figurkę i biadoląc nad tym kurzem i nieporządkiem.
Rzeczywiście, najczyściej tu nie było.

Ze względu na sytuacje, pozwoliłam sobie się rozejrzeć po mieszkaniu. Tapety były w ładne, czarno-białe, monarchinie wzory. Kilka metrów od ramy drzwi widniał obraz czaszki oraz, może z trzy łokcie dalej, jakby nasprejowana, uśmiechnięta buźka. Widać było po niej ślady nabojów.
Zobaczyłam ładny kominek, ale bardzo zakurzony. Domyśliłam się, że nikt dawno tu nie sprzątał. Może od czasu do czasu pani Hudson. 
     Po obu stronach kominka stały fotele. Jeden – ten z lewej-  o wyblakłym, szkarłatnym kolorze z poduszką z flagą Anglii, a drugi był szary z metalowym szkieletem. 
John rzucał mi ukradkowe spojrzenia. Nic dziwnego. Nadal zastanawiał się, kim jestem i dlaczego tu jestem. Do tego prosto z mostu oznajmiłam, że będę z nim mieszkać... Mogło to być dziwne, ale lubiłam być stanowcza.
Tak się rozglądając, zauważyłam dziwne ruchy Grega. Sztywne. I takie niepewne. W takiej sytuacji, to w sumie nic dziwnego, ale i tak wydawało mi się to podejrzane...
Spojrzenia Johna zainteresowały Grega, który nagle zwrócił na mnie uwagę. Zmarszczył brwi i zerknął na grzebiącego w papierach mężczyznę.
-Kim jest ta kobieta? - W jego głosie słychać było zdenerwowanie.
Co pana tak stresuje, panie Lestrade?
John udał, że nie wie, o kim Greg mówi i uniósł z
 lekkim zdumieniem głowę. Wpatrzył się we mnie z cichym westchnieniem.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam. Ustawiłam się niby z obojętnością, ale zachowałam dumę, i prześwietliłam Grega wzrokiem.
Miał ścięte na krótko włosy, prześwitujące siwizną. Jakby nie miał ochoty, ani czasu ich układać lub o nie dbać. Trochę zmarszczek, opalony, miał wory pod oczami i troszkę zarostu, który wymagał natychmiastego zgolenia.
Chociaż mężczyzną był bardzo przystojnym.
-Jestem jego nową współlokatorką. – oznajmiłam, na co John ponownie westchnął, a Greg był równie zdziwiony, jak on na początku. Pani Hudson się nerwowo zaśmiała.

Podeszła do mnie, podskakując na małych obcasach i, stanąwszy obok mnie, objęła ramieniem opiekuńczo.
-To jest Amelia Crowe. Pomyślałam, że Johnowi przyda się towarzystwo - Uśmiechnęła się ciepło do doktora. Rzuciłam spojrzenie Gregowi. Trudno było opisać jego minę. Był... zdezorientowany.
I gotowy do wyjścia.
Czemu mu się tak śpieszyło?
A John znowu wciągnął powietrze do płuc. Podszedł powoli do kobiety i popatrzył jej w oczy, kompletnie mnie ignorując. Ja w sumie też go ignorowałam, obserwowałam policjanta.

-Pani Hudson... Rozumiem, że pani się stara, że o mnie dba, ale ja nie mogę tu zostać. Po prostu... - Przymknął oczy, znowu westchnienie.
Zmarszczyłam brwi. Nie mogłam zrozumieć, co mu tutaj nie pasowało. Trochę się ogarnie, wyrzuci to i owo... A mieszkanie będzie jak nowe.
Zanim ktokolwiek zdołałby cokolwiek zrobić, Greg kaszlnął głośno, zwracając na siebie uwagę.
Jego mina wyrażała bardzo dużo. Strach, zażenowanie, smutek, ale i dziwne podniecenie.
Moją uwagę zwróciła druga osoba. Osoba, która stanęła obok Grega.
Coś mi mówiło, może niewierzące milczenie Johna, że to był Sherlock Holmes.
Pani Hudson pisnęła lekko i chyba zasłoniła usta ręką w niedowierzaniu.
Greg zaśmiał się żałośnie.
Czyli... Sherlock nie umarł... Ale... Uciekł? Zaginął?
Obserwowałam sytuację.
-Witaj, John - powitał go całkowicie zwyczajnie mężczyzna. Miał bardzo głeboki głos, na pozór spokojny, ale słychać było w nim podejrzaną nutę.
Jego spojrzenie padło najpierw na mnie, przejechał po mnie wzrokiem, ale nie ściągnął przez długi czas.

Był blady, ale miał dosyć ciemne, bardzo odznaczające się śińce pod oczyma. Określiłabym to jako kilka nieprzespanych nocy. 
Sherlock miał mahoniowe, kręcone włosy, aż zbyt idealnie ułożone, wydatne kości policzkowe, które lekko zanikały w jego podłużnej twarzy, lecz światło na niego padające dosyć konkretnie je uwydatniało. Jego jasnoniebieskie oczy wydawały się rozbiegane, ale i dziwnie skupione. Był wytwornie ubrany. Gładki na twarzy. Posiadał nowy garnitur, który był luźniejszy niż poprzedni, bo jego ruchy były najwyraźniej przyzwyczajone do ciaśniejszych ubrań.
I do tego płaszcz. Płaszcz miał naprawdę wytworny. I... Wydawał się być stary. Nosił już go przedtem.
-Kim jest ta kobieta, John? - zapytał, jakby nic go w tej chwili nie interesowało, tylko to, czy może mnie i Johna "coś" łączy.
Uniosłam jeden kącik ust i zerknęłam na doktora.
Przełknął ślinę.
-Sher... Sherlock? - wydusił, głęboko oddychając. Popatrzył nagle na Grega. Jego oczy zalśniły łzami, ale najwyraźniej je zdusił. - Wiedziałeś? I nic mi... Mi nie powiedziałeś?
Greg chciał powiedzieć coś, wytłumaczyć się, ale John szybko podszedł do Sherlocka i wymierzył mu cios.
-TY ŻYJESZ?!
Trafił w nos. Buchnęła krew. Sherlock nie był przygotowany. Krzyknął lekko zaskoczony, ale kiedy John znowu spróbował go uderzyć, był gotowy.
Sherlock zablokował jego pięść otwartą dłonią..
I jeszcze raz John zamachnął się ramieniem. Patrzyłam na to zdumiona, to była przedziwna scena.

Wyczuć można było wiele sprzecznych emocji.
Szczęście, smutek, ból, niedowierzanie, tęsknota... I wiele innych.
Kolejny zamach na zdrowie i twarz Holmesa, ale nieudany. Pięść Johna zetknęła się z wnętrzem dłoni Sherlocka.
-John... Przestań, przecież już jestem. Jestem żywy. Nie roztrząsajmy tematu - westchnął żałośnie mężczyzna.
Głowa doktora poleciała w dół. Pewnie, aby zakryć łzy i ból. Nie chciał okazywać tego Sherlockowi.

Ale i tak widziałam, że po policzkach Johna poleciała łza. Poczułam dziwne współczucie. Chociaż ich nie znałam, natychmiast poczułam do nich sympatię. Coś ścisnęło mnie za serce.
Nie mogłam robić nic innego, niż tylko tak stać i patrzeć. Greg sterczał z winą wypisaną na twarzy, a pani Hudson stała zmieszana, płacząc.
-Słucham? - zapytał John z rozbawieniem. - Czyli nie obchodzi ciebie to, co ja przeżywałem? - Jego oczy aż krzyczały. - Pozwoliłeś mi myśleć, że... Że nie żyjesz.
Słychać było cichy, żałosny jęk. Należał do pani Hudson, ale nie skrępowałam się, aby na nią spojrzeć, bo John otworzył na powrót oczy.
-Sherlock, jak mogłeś? Wracasz nagle, nic nie mówiąc, gdy ja... - zapytał John drżącym głosem, ale nadal nie spojrzał Sherlockowi prosto w twarz.- Po prostu... Jak?
Sherlock wziął głęboki oddech. Widać sformuowanie odpowiedzi sprawiało mu trudność. Był zirytowany i taki specyficznie smutny.
-John, zrozum, że nie miałem innego wyboru. Musiałem umrzeć, żebyś.. Żebyście wy wszyscy... - Słowa ugrzęzły mu w gardle. Patrzył na Johna. Właściwie na czubek jego głowy.
Nadal ściskał jego pięści.
-Sherlock.... Ty bezczelny dupku... - wysyczał. - Jak mogłeś mi to zrobić? Nam? Jak?
I wtedy na niego popatrzył. Nie umiałam ocenić, co teraz było najbardziej bolesne.

Widok Sherlocka czy Johna...
Przełknęłam ślinę. Nie spodziewałam się takiego czegoś...
Sherlock przymknął powieki i ze spokojem przyjął te słowa. Puścił Johna. I, jakby nagle przypomniał sobie o krwiawiącym nosie, wyciągnął głowę do tyłu i złapał się za niego.
John kiwnął głową z rozbawieniem, jakby właśnie w głowie tworzył plan zamordowania Sherlocka.

Och, ironio...
Wyszedł powoli z pokoju. Po chwili rozległ się trzask frontowych drzwi.

-Co to, do cholery, było? - zapytał Greg, zwracając się do Sherlocka. - Miałeś to inaczej rozegrać!
Sherlock przewrócił oczami i rzucił ukradkowe spojrzenie policjanowi.

-A ty miałeś wyjść, nie obijać w bawełnę - Skinął na mnie. - Tej kobiety nie miało tu być. A John miał...
-Miał się zacząć śmiać, bo właśnie, cholera, zmartwychwstałeś jak jakiś Jezus?! - przerwał mu krzykiem Greg. Był widocznie zdruzgotany.
Ludzie robią głupie rzeczy pod wpływem złości.
-Wiem, Sherlock, miałem Ci pomóc w powrocie. Razem z Molly - Westchnął. - Ale nie mogę patrzeć, jak robisz coś... coś takiego!
Pani Hudson nagle głośno zapłakała i wybiegła z pokoju.
Sherlock nawet na nią nie popatrzył, a Greg, widząc, że jego słowa nie docierają do mężczyzny, wyszedł za gospodynią.
Sięgnęłam do płaszcza po paczkę chusteczek, po czym wyciągnęłam jedną i podałam Sherlockowi.
Rzucił mi podejrzane spojrzenie.

-Pisarka, tak?
Zmarszczyłam brwi.

-Tak... - powiedziałam, przeciągając 'a'. - Skąd pan wie...?
Odwrócił się w moją stronę powoli. Chusteczkę zwinął w kłębek, który już nasiąkł krwią.
Wydawało mi się, czy on lekko się uśmiechnął..?
-Wiem też, że jest pani wyjątkowo spostrzegawczą osobą, że straciła pani ojca, bo myślał, że zabiła pani matkę, że miała pani w młodości problemy, gdzieś pod tym płaszczem skrywa pani tatuaż właśnie na wspomnienie tych czasów. - Udał zamyślonego i poprawił chusteczkę, rozmazując krew w kącikach nosa. - I kochasz koty.
Z wielkim trudem ukryłam zdumienie. Po prostu patrzyłam na niego bez określonego wyrazu twarzy.
Chciałam coś powiedzieć, ale bałam się, że gdybym otworzyła usta, powiedziałabym coś, czego potem bym żałowała...
Sherlock uśmiechnął się półgębkiem, a z jego ust wypadło ciche "och, tęskniłem za tym".
Nagle Greg wparował do mieszkania.
-Sherlock, jest sprawa, chodź tu. Chyba John kogoś zamordował.
Holmes uśmiechnął się do mnie bezczelnie, po czym odwrócił, jakbym nagle przestała istnieć, przeszedł przez pokój do drzwi i wyrzucił zakrwawioną chusteczkę do kosza.
Od razu wiedziałam, że nie będzie z nim nudno.

8 komentarzy:

  1. Arcydzieło! ;* ~ Dziewczyna z aska.

    OdpowiedzUsuń
  2. OHO
    NO NIEŹLE.
    GREG, CO TO ZA SŁOWNICTWO?
    NIE ŁADNIE, OJ NIE ŁADNIE.
    SUPER OLIFKO. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Osz ty, Dżim. Tak mnie wodzić za nos!
    Czekam na Sherlocka, a tu Greg. Czekam na ujawnienie sekretu Grega, a tu Sherlock! The hell?!
    Okej, jak na bardzo trudną scenę powrotu, poradziłaś sobie fajnie :) Daję okejkę (y)
    A teraz mi powiedz, gdzie ma mieszkać Amelia, skoro jest Sherlock. I kogo zamordował Jawn.
    Albo dobra, nie mów. Zaczekam na drugi rozdział.
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! chciałaś wykrzykniki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dżim, cholero jedna, niszczysz mnie.
    No na tym "Witaj, John" po prostu padłam!
    Zapowiada się megafchujzayebiścieciekawie *.*
    Daj mi więcej, daj daj!
    Czekam niecierpliwie!
    Weny!
    -SH

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki super ten rozdział! :)
    Zaskoczył mnie ten nagły powrót Sherlocka. I dobrze tak ma być.
    Bardzo dużą uwagę zwracam na opisy bo dzięki nim możemy się poczuć tak jakbyśmy byli w danym momencie tak gdzie główny bohater. Ty to zadanie Dżim świetnie wykonałeś. :D
    I przerwać w takim momencie. Kogo John zabił?!
    Czekam kolejny rozdział. :3

    OdpowiedzUsuń
  6. "(...)lecz światło na niego padające dosyć konkretnie je uwydatniały " - powinno być uwydatniało, taki mały błędzik wynalazłam.
    Dalej dialog:
    "Coś ścisnęło mnie za serce.-Słucham? - zapytał John z rozbawieniem. - Czyli nie obchodzi ciebie to, co ja przeżywałem? - Jego oczy aż krzyczały. - Pozwoliłeś mi myśleć, że... Że nie żyjesz.
    Jednak nie mogłam robić nic innego, niż tylko tak stać i patrzeć. Greg stał z winą wypisaną " - trochę wprowadzenie uczuć w takim stopniu źle się czyta w tej wypowiedzi.
    Niektóre zdania moglyby być rozbudowane, jednak ty robisz z nich pojedyncze, czego czasem sytuacja nie wymaga. Zdanie rozbudowane lepiej wygląda niż zwykłe pojedynczę. W tym się wyrobisz, to dopiero 1 rozdział.
    Ciekawie się czyta, bardzo podoba mi się jak opisujesz spostrzeżenia Ameli,wygląda jak uczennica Sherlocka :D Poza tym pierwszy raz widze opowiadanie, w którym kobieta uczęstniczy w życiu i Johna, i Sherlocka. Zazwyczaj robia,że tylko w jednym by jakiś romans nawiązać. Tu jest inaczej, co daje ciekości temu opowiadanku.
    Rodział wcale nie jest długi, nie przesadzaj :D Czekam na dalej.

    ~Moriarty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poprawienie błędów :3 Dopiero teraz sama je zauważyłam i od razu poprawiłam :D
      Och, moje ego wzrasta! Bardzo mi miło, aż się rumienię :x
      W następnym rozdziale postaram się o bardziej rozbudowane zdania, nie wiem czemu, gustuję w pojedynczych...
      No tak... O Amelii dużo rzeczy jeszcze nie wiecie, ale bardzo trafne spostrzeżenie, Moriarty ;)

      Usuń
  7. "John chyba kogoś zamordował" rozwala, wciągnęłam się, nawet nie słyszałam, że przyjaciółka do mnie mówi, tak byłam przejęta zmartwychwstaniem Sherlocka. Zdziwiło mnie, że ten pierwszy w drzwiach to nie był on tylko Greg i trochę smutno, że nie ma opisanego skąd on się dowiedział, że Sher żyje. Ale i tak jest mega, mam nadzieję, że wena Cię nie opuści bo wtedy chyba ja bym Cię zamordowała ;d

    OdpowiedzUsuń